people think i'm kinda weird..
postrzegam twórcę tego familijnego przedsięwzięcia szacownego sortu trochę przez pryzmat głównego bohatera - jako ewidentnie odklejonego od całej reszty neurotypowych porąbańców fatnastę w przebraniu made-in-spektrum, który za pośrednictwem skomplikowanych urządzeń radioteleskopowych potocznie nazywanych kinematografem próbuje przegryźć pępowinę wchodząc w bliskie spotkania trzeciego stopnia z własnymi rodzicami, zwłaszcza matką i ojcem.
ojciec:
ojcowski aspekt tej historii reprezentować będą ufne w pokojowe współistnienia obcych sobie cywilizacji intergalaktyczne spielbergowskie kosmo przygodówki wypełzłe ze studia amblin głównie w latach osiemdziesiątych.
matka:
matczyna perspektywa z kolei to tak zwana paranoja obopólna udzielona wraz z psychologicznym elementem wyparcia; praktyczne przepuszczanie mojej macochy (która była kosmitką) z itim, goonisami, interkosmosami, psem, obejściem i budą, bateriami (których nie wliczono) i ostatnim odcinkiem alfa przez pryzmat nowomilenijnej estetyki kina zdroworozsądkowej przygody, która zrodziła takie perełki gatunku, jak Donnie Darko czy K-Pax.
(przy czym oczywiście nie mamy żadnych wątpliwości, która z tych perspektyw - ojcowska czy matczyna - ostatecznie w świadomości twórców zwycięża).